Na początek proszę nie opowiadać mi pierdół pt. "najważniejsze to zwalczać przyczyny" czy "w dobrze ustabilizowanym zbiorniku...". To tak, jakby komuś z ostrym zapaleniem płuc mówić, że najważniejsze to zdrowy tryb życia i dobre odżywianie.
Ale ad rem. Akwarium 6 miesięcy *było* wspaniale ustabilizowane. Glonów praktycznie 0, słownie ZERO. pH 7.2, GH 10, KH 5, NO3 5, PO4 0.3 ,dużo roślin, 12 gupików na 125l, podmiany 25l/tydzień, EC. Tylko, że musiałem wyjechać na 2 tygodnie i zostawić akwarium pod "opieką" tej samej osoby, co mieszkanie. Wracam pojutrze, ale dziś dostałem zdjęcia. Niewiarygodne ile można spier***** przez 14 dni: wygląda na jeden wielki atak szantarsji, zielenic nitkowatych, krasnali, compsopogonu, albo czegoś a la. Z opisu "dbania" zgaduję, że pojechane zostały m.in. proporcje NO3:PO4, nawożenie węglem, oświetlenie, filtracja... Akwarium stabilizuje się bardzo długo, ale relatywnie szybko można zniszczyć, więc potrzebne będzie doraźnie coś radykalnego na "sierść" (alternatywą jest twardy reset). Stąd krótkie i proste pytanie: AlgExit? Femanga? Coś lepszego? Czy w preparaty psują znacząco nitryfikację?
Glony: Algexit czy Femanga
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość