4 gupiki w miarę spadku NO3 rozwinęły się wspaniale i z dnia na dzień wyglądają coraz lepiej: kolorowe, jaskrawe, żwawe, płetwy się rozrosły i nabrały kolorów. Piąty z innego źródła kupiony ciut później (najgorsze Kakadu jakie widziałem! ale ten gupik wyglądał przepięknie). Objawy u tego piątego rozwinęły się 2 dniu po zakupie, początkowo najbardziej żwawy i kolorowy zaczął przejawiać objawy choroby:
- mocno wyblakły, blady, stopniowo coraz bardziej "biały",
- złożone płetwy,
- lekkie chudnięcie (mimo dobrego apetytu - wręcz rzucał się na pokarm),
- objaw łagodnie narastający: przebywanie statycznie w jednym miejscu pod powierzchnią, głowa lekko do góry), poza jedzeniem - coraz większa apatia,
- objaw łagodnie narastający: nieco "nerwowe", coraz mniej płynne ruchy - pływanie z rzucaniem całym ciałem,
- wydaje mi się, że lekki zanik końców płetw, ale może efekt blaknięcia.
Trochę jak mykobakterioza, ale nie do końca. Trochę jak ichtiosporidioza, ale nie do końca. Trochę jak... Zawsze coś nie pasuje: a to wspaniały apetyt, a to brak zmian skórnych, a to brak wytrzeszczu, a to...
Początkowo liczyłem, że lekkie przytrucie NO3 (czemu tylko on? zwłaszcza, że pojawił się najpóźniej) i będzie poprawa. Albo "wada fabryczna" i zdechnie. Po 7 dniach, przy dobrych parametrach wody i imponującym zdrowiu innych rybek, wobec braku jakiejkolwiek poprawy (powiedziałbym, że łagodne pogorszenie barw, wagi, zachowania i stanu płetw) uznałem, że dla bezpieczeństwa akwarium lepiej go uśpić
Trudno. Pytanie czy wyeliminowałem problem z akwarium? Na razie reszta wygląda kwitnąco. Jeśli to była np. mykobakterioza to d4. Ale dezynfekcja bez potrzeby też nie jest dobra...
Czy ktoś ma sugestie, co to mogło być?
Czy jest jakiś czas, po którym można powiedzieć, że skoro wszystko wydaje się w dobrym zdrowiu, to reszcie akwarium już nic nie grozi?