Kupowałem rośliny w jednym z tych specjalistycznych sklepów, w których bardzo pięknie mówią o profesjonalnym prowadzeniu akwariów. Niestety, na większości przywlokłem glony
Długie jakby włosy z mchu fizycznie usunąłem i nie ma.
Krasnorosty na kryptokorynach po prostu zdrapałem, kryptokoryny w nowym zbiorniku szybko wymieniły stare liście, wypuściły piękne nowe i jest OK. Nie widzę, by się odradzało.
Na miękkich limnophila rugosa i alternaterach dużo krótkich, było gęstych włosków na całej powierzchni - vide zdjęcie (co to jest?). Z alternater usunąłem mechanicznie, parę liści urwałem i problem chyba nie powiększa się. Na limnophilach raczej rozwija się; zaczęły w tym rosnąć inne glony. Fizyczne usuwanie z limnophili nie wchodzi w rachubę, bo są za delikatne.
Wymyśliłem dwie strategie i proszę o poradę, która jest lepsza:
1. Pozwolić rosnąć, eliminując tylko najbardziej zainfekowane liście, odhodować nowe pędy i rozsadzić, a wtedy starą roślinę wyrzucić.
2. Wyrzucić od razu bo grozi zainfekowaniem zbiornika/innych roślin.
Akwarium - jak pisałem - dość nowe, raczej nadmiaru związków azotu itp nie ma, a inne rośliny już zaaklimatyzowały się i zaczęły szybko rosnąć. No właśnie: czy to glon z cyklu rozprzestrzeniających się i należy likwidować każde siedlisko natychmiast, czy można trochę poczekać, tak łatwo się nie rozejdzie? A w ogóle: co to jest?
(metod chemicznych, o ile nie okażą się niezbędne, wolałbym nie stosować)
choć ich na początku nie widać.